sobota, 6 sierpnia 2016

Kobiety które kochają za bardzo

Kim jest kobieta, która za bardzo kocha?


Kobiety kochające za bardzo to kobiety uzależnione od miłości. Ale czy naprawdę tę miłość mają? Francuski pisarz Pierre Augustin Caron de Beaumarchais o miłości rzekł: "Jeżeli chodzi o miłość, nie może być mowy, by było jej zbyt dużo". Ale rzeczywistość kobiet kochających za bardzo jest zupełnie inna... bolesna, okaleczająca i niszcząca to piękne uczucie. Bo to On jest dla niej Bogiem i nic więcej, oprócz Niego się nie liczy. Ona chciała być tylko kochana, akceptowana i przytulana... Więc dziś znowu nigdzie nie wyjdzie, bo przecież On może przyjść i co to będzie gdy jej nie zastanie w domu. Więc Ona śpi z telefonem i praktycznie nie rozstaje się z nim, bo przecież On może w każdej chwili zadzwonić... 

Straciła kontrolę nad swoim życiem, bo to Jego życie jest najważniejsze i trzeba o nie zadbać, zrezygnować z siebie dla Niego i robić wszystko to, co On chce i tak jak On chce. No bo przecież trzeba się Jemu spodobać, przypodobać, robić wszystko tak, aby On to pochwalił, aby przytulił i pocałował... a tu znowu nic... nie przyszedł, nie zadzwonił, nie pochwali za to, że zrezygnowała z tego co kocha dla Niego, że nie spotyka się z koleżankami tak jak dawniej, bo przecież każdą chwilę życia Jemu oddała i liczy się tylko On.
  
Przecież my jesteśmy dla siebie stworzeni, ja to wiem na pewno, a on potrzebuje po prostu więcej czasu, żeby sobie to uświadomić. Miłość wymaga cierpliwości, kompromisów, poświęcenia, a poza tym najważniejsze sprawy w życiu przychodzą z trudem. Trzeba się nad nimi napracować. Ja to rozumiem to i wytrwam. Jestem pewna, że warto, bo On mnie kocha, bo to ja jestem dla Niego najważniejszą kobietą życia. I tą najlepszą. Drugiej takiej nie znajdzie, więc musi się ze mną ożenić i to jak najszybciej. Bez niego nie potrafię żyć, ani pracować, bez niego świat jest brzydki, a ludzie okropni. Bez niego życie jest nic nie warte i bez niego ja nie chcę żyć.

Gdy jego nie ma - życie jej jest zawieszone, nie dzieje się nic, sensu nie ma i nie chce się jej nic robić. Może lepiej przespać, przeleżeć, przeczekać... A przecież tak wiele Ona mu dała. Całą siebie poświęciła, ze wszystkiego zrezygnowała co lubi, co kocha, bo przecież są razem, więc od tej pory to Ona będzie lubić to, co on lubi, kochać to, co on kocha i mówić to, co on mówi, a nawet się podobnie zachowywać i mieć takie same odpowiedzi na pytania przyjaciół i znajomych.

A on przepadł, powiedział, że musi sobie coś jeszcze przemyśleć, choć nic nie było do przemyślenia, bo już dawno żyje swoim życiem, inną rzeczywistością. Ona była trudna do zdobycia, była nieosiągalna jak królewna na Szklanej Górze. Ale to go "kręciło", było dla niego wyzwaniem, bo lubił wyzwania. No i w końcu mu się udało zdobyć to, co niezdobyte wydawało się do tej pory. I stracił zainteresowanie. A ona czeka i wie, że ją kochał naprawdę i czeka... Gotowa na wszystko, choć nigdy nie była łatwowierna ani słaba. To jego urok tak działa, że wystarczy jeden sms - a ona już jest na każde jego zawołanie.

Każdy lichy gest z jego strony w jej kierunku wprawia ją w euforię, szał namiętności. Bo on musi się sprawdzić, bo przecież był zakompleksiony, słaby, niepewny swoich atutów i zdobył, udało mu się uzależnić od siebie Ją! Więc gra w tą toksyczną grę, bawi się jak kot z myszką, bo potrzebuje pozytywnego wzmocnienia, a ona mu to daje. No i co z tego, że cierpi? Jego to nie obchodzi, on już się wzmocnił, więc leci dalej. A ona? Ona nigdzie nie wyjeżdża z przyjaciółmi, nie chodzi do swych ulubionych miejsc, ona czeka. Albo się nerwowo objada, albo głodzi za karę, a potem znowu tyje i chudnie i robi to co musi, beznamiętnie, bo przecież musi posprzątać, iść do pracy. Ale w weekendy leży w łóżku i czeka... I płacze.

Ona mogłaby nie odebrać telefonu, nie odpisać na SMS, nie spotkać się już nigdy więcej i przerwać ten koszmar, bo wie, że skończy się to potwornym bólem. Ale nie zrobi tego, nie może, nie chce. Jest to jak natręctwo, nałóg, ale nałóg od natręctwa różni się tym, że nałogowe zachowania przynoszą konkretną, wymierną korzyść - uruchamiając tak zwany mózgowy układ nagrody - sprawiają nam po prostu przyjemność. Dzieje się tak za każdym razem, kiedy na wyświetlaczu telefonu pokazuje się jego imię. Euforia, pod której wpływem ona jest sprawia, że znowu jej potrzby schodzą na plan dalszy, coraz dalszy. Tak samo narkoman sięga po kolejną dawkę, aby tę chwilę euforii przeżyć, tak samo i ona - odbiera telefon. On stał się dla niej narkotykiem. Jest od niego uzależniona.  

Żyje w Raju, który okazuje się Piekłem


On ją rani, ale ona go nie opuszcza. Żyje w wiecznym stresie i każdego ranka nie chce się jej wstawać z łóżka. Nie chce się jej wracać do domu, gdyż wie, że on na nią czeka, a gdy już wróci do domu, to wszystkie jej działania są podporządkowane jemu. Drży jak on się zachowa i czy będzie miał dobry humor. I niczego nie jest pewna. Jej reakcje i działąnia są reakcjami na zachowanie partnera. Za swoje nieudane życie obciąża właśnie jego. To on podcina jej skrzydła, to on jej przeszkadza w robieniu rzeczy, które chce robić i to on jest winien temu, że ona ma depresję...

Ona wkłada wiele wysiłku, by go zmienić, bo wydaje się jej, że gdy tego dokona, wreszcie będzie szczęśliwa. Ale jej się to nie udaje, bo on nie zmieni się nigdy, nie dla niej, nie teraz. On wie, że ma nad nią władzę i już nawet nie chce się mu o nic starać i nawet dbać o siebie i często ją rani, a ona cierpi i grozi, że odejdzie, a ona cierpi niepewna tego, co będzie jutro, ale kocha go dalej,dalej kocha – za bardzo.

A miało być tak pięknie i romantycznie. Miała to być najpiękniejsza miłość jej życia, spełnienie marzeń o idealnym partnerze. Czy ta miłość taka jest? Przecież ona oddałaby wszystko, aby tak było. Ale czy to samo zrobiłby On? Ona tego nie wie i coraz częściej myśli o tym, że nie, że On nie dałby jej tego, że z nią nie jest szczęśliwy, a przecież ona tak bardzo chce go uszczęśliwić. Wszystkim. Czy jej miłość jest tak bardzo zła? Tak negatywna? Przecież kocha całym sercem, całą sobą, każdym oddechem i każdą myślą. Czy kocha za bardzo? Czy jej miłość jest uzależnieniem? Czy jest obsesją, nałogiem, narkotykiem?

Według Elżbiety Święcickiej-Macavoy, obsesyjna miłość jest zaburzeniem emocjonalnym, polegającym na poszukiwaniu w swoich związkach elementów odrzucenia. Obłęd na punkcie wybranego polega na tym, że staje się on zbawieniem, a odrzucając partnerkę – powoduje jeszcze większe przywiązanie z jej strony („Miłosna obsesja”, 1994 r.).

Według Robin Norwood, gdy partner okazuje się obojętny lub nieprzystępny, druga strona nie umie się z nim pożegnać, a potrzeba miłości, tęsknota za nią, wreszcie – sama miłość, staje się nałogiem. Osoba kochająca za bardzo jest przyzwyczajona do cech i zachowań negatywnych partnera i czuje się z nimi lepiej („Kobiety, które kochają za bardzo”, 1992 r.).

Skąd się ten nałóg bierze?


Susan Forward twierdzi, że obsesyjna miłość jest jednym ze sposobów, za pomocą których próbujemy zaspokoić naturalną potrzebę kochania i bycia kochanym, tym się jednak wyróżnia, że gdy w grę zaczyna wchodzić odrzucenie, w miejsce zdrowego bólu pojawia się panika; sprawia ona, iż potrzeba przywrócenia stanu poprzedniego staje się nie do zaspokojenia („Toksyczne namiętności”, 1997 r.).

Można więc wysnuć wniosek, że syndrom kochania jest bardzo powszechnym zjawiskiem. Ofiary tego syndromu nie potrafią stworzyć szczęśliwych związków, choć tego pragną najbardziej. Badacze miłości obsesyjnych zgadzają się z tym, że głównym motorem obsesji jest nieumiejętność nawiązania satysfakcjonującej relacji emocjonalnej z samym sobą. I tutaj polecam artykuł: Niedojrzałość emocjonalna - kobieta wieczna dziewczynka.


Z obserwacji wynika, że te kobiety, które kochają za bardzo w dzieciństwie były bardzo samotne, odizolowane od innych, albo odrzucone (przez rodziców jeśli je wychowywała babcia). Syndrom samotności i odrzucenia pojawiał się w wieku przedszkolnym i szkolnym owocując odrzuceniem i samotnością wśród rówieśników. Dziecko czuło się samo i obco i niechciane i gdzieś z boku od innych. Syndrom odrzucenia w wieku dorosłym, wzrastanie w atmosferze pozbawionej bezpieczeństwa rozwinął w takich kobietach przemożny instynkt kierowania ludźmi i sytuacjami. Im więcej doznały kiedyś cierpień, tym bardziej pragną je odtworzyć w nadziei, że wreszcie nad nimi zapanują i spełnią niezaspokojone w dzieciństwie potrzeby bezpieczeństwa i miłości. Takie kobiety kochają za bardzo, ponieważ chcą przezwyciężyć swoje dawne lęki, zawody, cierpienia i napady bezsilnej złości, które noszą w sobie przez całe dorosłe życie.

Jednym z powodów dla którego taka kobieta tworzy związek z mężczyzną, jest pozbycie się paraliżującego lęku przed odrzuceniem i samotnością. W dzieciństwie nie czuła się wystarczająco kochana, nie czuła wsparcia rodziców, a zabiegając o ich miłość przyjmowała na siebie obowiązki nieadekwatne do jej wieku. Już od najmłodszych lat chciała sprostać wysokim wymaganiom matki czy ojca. I robiła wszystko, aby się przypodobać, aby ich zadowolić, aby ją w końcu pochwalili, przytulili i powiedzieli, że są z niej dumni. Ale tak się nie działo. Jej rodzice pewnie wcale nie byli szczęśliwi i przenieśli na nią swój egzystencjalny ból, swoje niespełnienie i swoje obawy, troski i kłopoty.

Bywają przypadki, że bywa jeszcze gorzej i trauma nabyta w dzieciństwie jest bardzo poważna. Dzieje się to wtedy, gdy dziewczynka była bita, albo molestowana seksualnie, doświadczała upokorzeń i ciągle nie czuła się dość dobra by ją kochano. Narastał w niej ogromny ból tęsknoty za miłością i głód miłości, który mógłby zaspokoić tylko mężczyzna ten wymarzony, którego obraz buduje w marzeniach każdej nocy. Ten głód miłości nakazuje jej wierzyć, że tylko taki mężczyzna da jej szczęście, z którym odczuje całkowite zespolenie, że staną się jednością której nikt nie rozdzieli i że więź będzie tak mocna, że jej nic nie rozerwie. I tylko wtedy Ona ma pewność, że On jej nie opuści, nie zawiedzie i że nie zostanie porzucona. 

Co to dla niej oznacza? Ona myśli, że takie zespolenie z mężczyzną jest na wieki i dla tego zespolenia rezygnuje z samodzielności, rezygnuje z siebie, kocha i składa na ołtarzu miłości ofiarę z siebie. I tego wymaga od swego wybrańca. Ale on nie chce. On nie chce się uzależnić, związać i przywiązać. On chce wolności i to manifestuje na każdym kroku. Ona cierpi, bo dla niej wali się świat, a on na to nie zwraca uwagi. W związkach bywa tak, że im bardziej oboje w związku potrzebują siebie nawzajem, tym bardziej rośnie ich wzajemne uzależnienie. Kobieta uzależniona od mężczyzny staje się coraz słabsza, coraz mniej zdolna do samodzielnego życia, nie potrafiąca podjąć samodzielnie żadnej decyzji, a przez to jej lęk przed samotnością się pogłębia...

Potrzeba bycia kochaną


Najważniejsza w życiu potrzeba - potrzeba bycia kochanym - jeśli była w dzieciństwie zaspokojona przez kochających rodziców, ma zasadniczy wpływ na na podatność wpadania w uzależnienie od miłości w dorosłym życiu. Bywa tak, że może to dopiero wypłynąć w kolejnym związku, gdy Ona trafi na tego wymarzonego, wyidealizowanego mężczyznę jej życia (tak jej się wtedy wydaje). Wiąże się to z jej poczuciem wartości. Związek z głupszym od siebie mężczyzną (słabszym) może być nawet i szczęśliwy, ale niepełny i Ona będzie ciągle marzyć i wzdychać do tego, który ją zabierze na białym koniu i pogalopuje ku krainie szczęścia i da jej rozkosz o jakiej ona marzy. I to z nim będzie bezpieczna, szczęśliwa i spełniona.

Ale gdy już trafi na tego księcia z bajki, to okazuje się, że On jest bardzo władczy i bardziej dorosły. To przy nim Ona czuje się jak mała głupiutka dziewczynka i to On jej mówi, co ona ma robić. A ona z brakiem poczucia własnej wartości (co przy takim partnerze jeszcze większym brakiem się staje) czuje się coraz bardziej od niego zależna. Bo on jest jej całym światem. Panem i Władcą i to Ona ma jemu służyć i robić to co on chce i tak jak on chce. Ona nie ma nic do gadania. A jeśli już otworzy usta by coś powiedzieć, to jest to negowane, krytykowane tak, że ona zamyka się w sobie coraz bardziej. Coraz bardziej choruje, tyje, traci zainteresowanie sobą, swoimi potrzebami, światem, rodziną. 

Potrzeba bycia kochaną wiąże się bardzo mocno z poczuciem własnej wartości. Mądra i dojrzała bezwarunkowa i akceptująca miłość rodziców ma ogromny wpływ na to, jak ona będzie się akceptować. Niedojrzała, głupia miłość uczy dziecko, że rodzice kochają je wtedy, gdy ono robi coś, co mu się podoba i za to jest nagradzane. Jedne zachowania rodzice akceptują i za nie nagradzają, a innych nie akceptują i krzyczą (dziecko czuje, że wycofują swoją miłość). 

Ona będzie więc robić wszystko, aby powielać nagradzane zachowania. Będzie chciała się ciągle przypodobać, zasłużyć sobie na miłość i pochwałę robiąc to, czego nawet nie chce robić, ale co będzie się podobało jej herosowi. Jeśli wyniknie więc konflikt między tym, jaką Ona chce być, a tym jaką On chce ją widzieć, to pragnąc zasłużyć na jego miłość Ona zrezygnuje z siebie. Dokładnie tak samo, jak rezygnowała z siebie zaspokajając rodziców i robiąc to, co oni chcieli, gdy była dzieckiem. Schemat urósł, powielił się. Totalna rezygnacja. Totalna rezygnacja z siebie, aby zasłużyć na miłość mężczyzny.

Poczucie własnej wartości


Wzrastanie w przekonaniu poczucia własnej wartości, w lęku przed samotnością i w braku akceptacji determinuje wszystkie jej decyzje w życiu dorosłym. Boi się rozstania w związku, bo każdy rodzaj lęku związanego z relacją partnerską: lęk przed samotnością, bliskością, przed zmianą czy utratą wolności, zjada ją od środka i wyniszcza każdego dnia coraz bardziej. Ale ona boi się z nim skonfrontować. Bo gdyby to zrobiła, to myśli, że straciła by to, czego boi się najbardziej stracić. Jego. Ona nie wie, że jak tego nie zrobi, to całe życie będzie przed tymi lękami bezskutecznie uciekać. Ona woli wypierać lęki wpadając w stany euforii i takich specyficznych uniesień udających szczęście i zadowolenie. I to właśnie prowadzi do uzależnienia. 

Obsesja kochania


Potrzeba bycia kochaną - obsesja kochania - bierze się z usilnego poszukiwania kogoś, kto zrekompensuje braki miłości rodziców i ochroni od strachu przed samotnością. Tyczy to i kobiet i mężczyzn, ale kobiety ulegają jej bardziej. Mężczyźni zamrożenie uczuć w dzieciństwie kompensują sobie zazwyczaj w inny sposób i są to ucieczki w jakieś zainteresowania lub uzależniają się od pracy, alkoholu czy traktowanego czysto instrumentalnie seksu.

Pragnienie bycia potrzebną


Obsesyjnie charakteryzuje kobietę dotkniętą uzależnieniem od miłości pragnienie bycia potrzebną. Jak jest potrzebna, czuje się w końcu coś warta. Kiedy się może dla kogoś poświęcać, oddawać, podkładać poczucie jej wiary w siebie zdecydowanie wzrasta. Tak ją wychowali rodzice, aby była posłuszna, uległa, cicha i spokojna. Rodzice chłopców zdecydowanie częściej wychowują ich na liderów i wolno im rozrabiać, wyrażać własne zdanie, dominować i rządzić w grupach rówieśników. Chłopcom rodzice pozwalają dorosnąć, dziewczynkom nie. Ale to przecież wychowani na romantycznym wyobrażeniu o miłości chcą, aby się taka postawa w życiu przejawiała, bo kochać romantycznie, to znaczy poświęcać się, oddawać i ginąć w imię uczucia.

Wyjście z nałogu


Aby można było wyjść z nałogu trzeba zmienić sposób myślenia i pozbyć się złych mechanizmów kochania. W grupie terapeutycznej zadano pytanie kobietom, jakie filmy o miłości są im najbliższe. Prawie 100% kobiet wybrało te filmy o miłości bez happy endu. Największe powodzenie miały te filmy, gdzie kobieta walczy o to aby była kochana, cierpi, a cierpienie wpisane jest we wzorzec uczucia o największej wartości. Związek, w którym nie trzeba walczyć o miłość, nie trzeba się poświęcać, ani starać - jest według większości kobiet - związkiem bez wartości i nie jest prawdziwą miłością.

Kiedy się kocha i cierpi, to miłość ma swoją wagę, staje się wartościowa. Takie wzorce zapadają w ludzi od dzieciństwa, bo wszystkie bajki począwszy od "Kpciuszka" czy "Królewny Śnieżki" to bajki o kobietach zależnych od kogoś. To rycerz je ratuje, to królewicz wybiera, a one same są bezbronne i uległe i największą dla nich nagrodą jest więc miłość księcia, która przychodzi na samym końcu. Mit, że trzeba się nacierpieć, aby w końcu przyszła ta wyczekiwana i wytęskniona miłość należałoby obalić. Bo w tych bajkach nie jest istotne, czy książę podoba się dziewczynie. Ważne jest, że On się pojawia i One są wybrane. I nikt nie mówi nic, co jest potem... Ona jest szczęśliwa, że pojawił się rycerz.

Największą nagrodą dla tak uciśnionych i cierpiących kobiet jest więc pojawiający się i wybawiający je z opresji rycerz. One wtedy zgadzają się na wszystko, na ślub, na życie z nim do końca swych dni, na poświęcenie całej siebie jemu. Taka postawa jest właśnie postawą kobiet "kochających za bardzo". Już od najmłodszych lat rodzice działają na własne dzieci podprogowo kodując im w podświadomości takie właśnie postawy i nie zdając sobie sprawy z tego, jakie to niesie konsekwencje. Bywa tak, że odnoszące sukcesy w życiu, mądre i wykształcone kobiety mają psychikę małych, posłusznych dziewczynek. I tu jest najważniejsza rzecz do zrobienia, aby te kobiety uświadomiły sobie swój problem i dostrzeżenie jak te mechanizmy wpływają na całe ich życie, jak są głębokie i skąd się wzięły. 


Kochać mądrze trzeba się nauczyć


Aby kochać mądrze - trzeba się nauczyć zastąpienie starych mechanizmów nowymi. Miłość, to nie jest rezygnacja z siebie, ze swoich upodobań, ze swych sukcesów. Miłość powinna do osiągania sukcesów zachęcać, do rozwijania się na tych planach na których chcemy się rozwijać. Jeżeli jest inaczej, to nie jest to miłość, ale toksyczna trucizna, która truje życie w związku. 

Kogo kocha kobieta kochająca za bardzo?


Uzależnione od kochania kobiety wybierają jeden bardzo charakterystyczny typ mężczyzny. Egocentryk bojący się bliskości - jest tym, którego wybierają najczęściej. To on bardzo chętnie korzysta z uległych kobiet, a w związku ze swej partnerki. I bardzo mu z tym dobrze i wygodnie. Jest pewny tego, co ma i nie chce nic zmienić, bo tylko wtedy czuje się ważny, uznawany, kochany. Mając władzę nad kobietą kochającą go za bardzo bywa często niemiły, a bywa, że brutalny, bo tylko w taki sposób może podnieść swoje poczucie wartości. I w takim związku tylko o to chodzi.

Ona - chcąc wyjść z pułapki - powinna zmienić swoje postępowanie. W tak toksycznym związku musi pojawić się nowy układ sił, gdzie On nie będzie już tym władcą, któremu Ona podlega. Jeden mężczyzna go zaakceptuje, inny nie i trzeba się z tym pogodzić. Kobieta musi uwolnić się od lęku, że on ją zostawi, że odejdzie, musi sobie zdać sprawę z tego, że to ona sama może zmienić coś w związku jeśli tego naprawdę chce, musi uwolnić się od tej obsesyjnej myśli, że to ona wpływa na niego i że jej miłość i poświęcenie go zmienią i odmienią. Ona musi sobie zdać sprawę z tego, że to on sam musi chcieć się zmienić, a jeśli odejdzie, to trudno, życie toczy się dalej... i to już będzie kolejny krok ku zwycięstwu.

Jeśli on odejdzie widząc że jego partnerka się zmienia i zdrowieje to trudno. Jeśli zostanie, to dobrze. Ale jeśli odejdzie, to nie trzeba płakać, bo nie warto ciągnąć tak toksycznej i złej relacji, która unieszczęśliwia. Trzeba wyjść z roli bezwolnej królewny, która czeka na każdą decyzję swego królewicza. Ona musi wziąć odpowiedzialność za swoje życie, swoje decyzje, swoje wybory. Afirmacja - "Jestem wystarczająco dobra, by mój partner kochał mnie bezwarunkowo" - to dobra afirmacja do rozpoczęcia nowego, odpowiedzialnego życia. 
Jeżeli jesteś kobietą kochającą za bardzo - umów się na terapię:
  

© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: rebirthing-joga-oddechowa.blogspot.com

1 komentarz: